11. Letnia Akademia Filmowa,

6-15 sierpnia  2010 r.

 

LETNIA AKADEMIA FILMOWA: W ZWIERZYŃCU SIELSKO I BEZ NADĘCIA

Letnia Akademia Filmowa w Zwierzyńcu, czyli przegląd światowego kina na swojskiej, sielskiej prowincji nie stresuje konkursami ani galową atmosferą. Garniturów nawet ze świecą nie ma co szukać, za to w krajobrazie królują krótkie spodenki. No, ale czyż nie o to właśnie chodzi - żeby sobie w końcu spokojnie filmy po-oglądać? Czas na to jest do 15 sierpnia.

Wakacyjna, luźna formuła sprawdza się od jedenastu lat. Ma także oczywiście swoją cenę - medialnie wygrywają "dwa Brzegi" w Kazimierzu. Ale goście i tak co roku wiedzą swoje - znalezienie kwatery w Zwierzyńcu w pierwszej połowie sierpnia graniczy z cudem . - Nie ścigamy się w konkursach, nie przyznajemy nagród. W nazwie nie używamy nawet słowa "festiwal" tylko "akademia" - przypomniał na inauguracji imprezy Piotr Kotowski, rektor LAF.

Filmem otwierającym akademię byli "Buddenbrookowie" Heinricha Breloera, ekranizacja nagrodzonej Nagrodą Nobla powieści T. Manna. Przedstawia rodzinną sagę jako portret niemieckiego mieszczaństwa, ostoję tradycji i konserwatywnych wartości, na tle społecznych przemian. Gdy coś się kończy, a coś zaczyna, w proch się obracają najsolidniejsze - wydawałoby się - instytucje jak dom, majątek czy autorytet rodziny. Realistyczny obraz pozwala wczuć się w epokę, gdy powstawały familijne imperia finansowe, a wraz z angielskim powietrzem na kontynent przyfruwała moda na dandysów. W wirze historii niezmienna pozostaje księga Buddenbrooków. Na jej karty kolejne pokolenia nanoszą notki o małżeństwach, zajmowanych posadach czy inwestycjach. Milczeniem pomija się ofiary w imię rodziny - niechciane małżeństwa i aspiracje od początku wpisane w sferę nieziszczalnych marzeń.

To nie koniec literackich odniesień. Organizatorzy LAF oddzielnym panelem filmowym uczcili rocznicę urodzin Czechowa i twórczość Witkacego, którą niedawno wskrzesiła "Mistyfikacja" Jacka Koprowicza. Dużo jest także kina włoskiego i to tego, które pomimo uznania na polskich ekranach często nie gości. W ubiegłym roku retrospektywy doczekał się Pupi Avati, w tym publiczność może przebierać w filmach Gianniego Amelio i Marca Bellocchio. Sztandarowym i oryginalnym pomysłem LAF jest przypomnienie o prawdziwej gwieździe kina niemego - Aście Nielsen, która zapoczątkowała nowy rodzaj bardziej naturalnego aktorstwa. W "kobiecej" historii kina szczególnie mocno zapisały się dwa jej wyczyny. W 1910 r. w "Otchłani", ubrana w cieniusieńką, jedwabną sukienkę, wykonała taniec stanowczo zbyt erotyczny jak na tamte czasy, a dziesięć lat później obcięła włosy, żeby zagrać tytułową rolę w "Hamlecie". W najbliższych dniach w Zwierzyńcu można będzie zobaczyć "Upadek", "Białe róże" czy "Mówiącą muzę", dokument o tej niekwestionowanej królowej tamtych lat.

Kurier Lubelski 2010-08-10

Sylwia Hejno