5. Letnia Akademia Filmowa,

6-15 sierpnia 2004

 

 

 

Obchodziliśmy mały jubileusz, który uczciliśmy w prosty sposób. Letnia Akademia Filmowa przyniosła rekordową liczbę filmów (150 tytułów) pokazywanych w pięciu punktach Zwierzyńca.

No i najważniejsze – trwała po raz pierwszy aż dziesięć dni. O rozwoju imprezy najlepiej świadczy objętość katalogu, który po raz pierwszy w historii Akademii przekroczył 200 stron. Dokładnie było ich 208. Gwiazdą Akademii był duński reżyser Søren Kragh-Jacobsen, który wyjechał ze Zwierzyńca zachwycony urokiem miasteczka i atmosferą panującą podczas imprezy. LAF-owicze zobaczyli 9 jego filmów, m.in.: „Mifune”, „Czy chcesz zobaczy mój piękny pępek”, „Złoty deszcz”.

Swoje przeglądy autorskie mieli też: Péter Timar i Pavel Juráček, a Wiesław Myśliwski przedstawił swoje ulubione filmy. Przybyło nam też cykli: Marlon Brando – In memorial, Jan Machulski – pół wieku w służbie Melpomeny i X Muzy, Cztery olimpiady, W biegu, Ludzie i mass mediaFilmy w sieci i Czas dokumentu.
 

Cztery olimpiady

Rok olimpijski jest znakomitą okazją do spojrzenia wstecz na wybrane momenty z dziejów sportowych igrzysk. Każda z dotychczasowych olimpiad zaznaczyła swoją odrębność w historii zmagań sportowców z kolejnymi granicami ludzkich możliwości. Ale też wpisywała się w swój historyczny czas. Co więcej, historyczny kontekst wydarzeń, jaki do co poniektórych z nich przylgnął, sprawił, że do dziś są postrzegane z tego punktu widzenia, bardziej nawet niż z racji zanotowanych w dziejach tej imprezy sportowych wyczynów. Wystarczy wspomnieć tu z jednej strony olimpiadę w Berlinie (1936), z kładącą się na niej cieniem grozą faszyzmu; z drugiej zaś - olimpiadę w Monachium (1972) zbrukaną aktem terroryzmu. Cztery filmy rejestrujące przebieg olimpijskich igrzysk w Berlinie, Rzymie, Tokio i Monachium nie są wyłącznie dokumentalnym zapisem sportowych rywalizacji. Układają się raczej w syntezę tego, co działo się na olimpijskich arenach, ale także poza nimi, gdzie nie była zwrócona uwaga publiczności, a miały z kolei miejsce równie emocjonujące ludzkie dramaty. Nie bez znaczenia jest również to, że zarówno na przebieg zawodów, ich atmosferę, jak i na to, co przebiegało poza kulisami największego sportowego święta, patrzymy oczami wybitnych twórców światowego kina, takich jak: Leni Riefenstahl, Kon Ichikawa, Arthur Penn, John Schlesinger, Miloš Forman.

 

Søren Kragh-Jacobsen

Należy do czołówki duńskich reżyserów. Obok Larsa Von Triera i Bille Augusta jest najlepiej rozpoznawanym na świecie przedstawicielem tej kinematografii. Jego debiutancki film "Czy chcesz zobaczyć mój piękny pępek?"(1978), o pierwszych porywach serca nastolatków, okazał się obrazem, który wciąż porusza młodzieżową widownię w Skandynawii. Młodych bohaterów wybiera najczęściej na medium swoich filmów ("Gumowy Tarzan", "Złoty deszcz", "Cień Emmy"). Umie pokazywać ich świat, problemy, a do tego świetnie prowadzi młodych wykonawców. Duży rozgłos przyniosły mu dwa filmy: "Chłopcy od św. Piotra"(1991) i "Wyspa z ulicy Ptasiej" (1996). Oba przywołują na ekranie epizody z czasów II wojny światowej: w pierwszym młodzi chłopcy traktują jako emocjonującą przygodę zabawę w antyniemiecką konspirację; w drugim, nagrodzonym Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie, opuszczone dziecko przechodzi "szkołę przetrwania" w gruzach okupacyjnej Warszawy.
Po tych filmach przyłączył się na krótko do sygnatariuszy Dogmy. Zrealizowany według założeń tego manifestu artystycznego film"Mifune"(1999), zdobywa w Berlinie kolejnego Srebrnego Niedźwiedzia i utrwala reżyserską pozycję Kragh-Jacobsena w kinie europejskim.
Po przygodzie z Dogmą wraca do "swojego" kina. Jego ostatni, jak dotąd, film "Skagerrak"(2003) miał światową premierę na ubiegłorocznym festiwalu w Moskwie.

 

Péter Timár

Posiadacz skutecznej recepty na sukces u publiczności i dobre noty u krytyki zarazem. Kino to dla niego przede wszystkim dobrze opowiedziana, interesująca historia. Nie schlebia przy tym widzowi, bo wierzy w jego inteligencję. Jego żywiołem jest komedia. W poetyce groteski i absurdu z lubością wydobywa paradoksy i nonsensy węgierskiej rzeczywistości.
Zwrócił na siebie od razu uwagę debiutem pod wielce obiecującym tytułem "Zdrowa erotyka"(1985). Podawał w nim całkiem interesujący pomysł jak podnieść opłacalność produkcji w pewnym zakładzie, przy wykorzystaniu naturalnych walorów pracownic. W "Zanim nietoperz skończy lot"(1988), tym razem w tonacji serio, pokazuje nietypowy trójkąt miłosny, łączący kochanka pewnej kobiety z jej dorastającym synem. Przebojem kasowym stały się "Kociaki"(1996), musical o gulaszowym socjalizmie epoki Kadara. Temat - samograj, zwycięstwo "złotej jedenastki" Węgier nad Anglią na Wembley w 1953 r., cierpliwie przez tyle lat czekał na Timára. Było warto, chociaż "6:3"(1998) nie odtwarza przebiegu tamtego meczu, za to pokazuje co oznaczał wtedy dla zwykłych ludzi zamkniętych za żelazną kurtyną. Ostatni film Timára , "Po omacku"(2000), opisuje środowisko wychowanków zakładu dla niewidomych. I jest pierwszym na świecie filmem zrobionym z myślą o niewidomych!

Pavel Juraček

Uważany jest za jednego z głównych ideologów słynnej czeskiej szkoły filmowej, kierunku, który w latach 60. zwrócił na kino czeskie uwagę całego świata. W krótkim okresie pomiędzy dubczekowską liberalizacją, a inwazją państw Układu Warszawskiego na Czechosłowację, kino czeskie wniosło na ekran świeży prąd tematycznych i formalnych inwencji. Za wieloma projektami stał właśnie Juraček: jako pomysłodawca bądź scenarzysta. Na skutek różnych okoliczności, zarówno zawodowych jak i osobistych, nie udało mu się właściwie zaprojektować własnej kariery. Jako reżyser podpisał tylko 2 i pół filmu. Ale te Juračkowe 2 i 1/2 to dziś nieśmiertelny kanon czeskiego kina.
Ze swoim przyjacielem ze studiów w szkole filmowej, Janem Schmidtem, nakręcił "Kilian zawsze wraca" (1963), kafkowską w atmosferze wędrówkę bohatera filmu po groźnej rupieciarni rekwizytów stalinizmu. "Każdy młody mężczyzna" (1965) naruszał temat tabu służby wojskowej w socjalistycznej armii. Jego spóźnionym arcydziełem stał się "Przypadek dla początkującego kata" (1969), luźna adaptacja wątków "Podróży Guliwera" Swifta, kręcony już po sierpniu 1968 r. Uznany przez decydentów kinematografii za szkodliwy w zaistniałej sytuacji politycznej, film grany przy pełnej frekwencji w jednym praskim kinie, został zdjęty z ekranu i na długie lata powędrował na półki.
Szczęśliwie kilka jego pomysłów i scenariuszy trafiło wcześniej w ręce kolegów po fachu. Przenieśli je na ekran m.in. Věra Chytilová ("Pułap" (1961) i "Stokrotki" (1966), Karel Zeman "Dwaj muszkieterowie" (1964), Hynek Bočan ("Nikt się śmiać nie będzie" (1965), Jan Schmidt ("Koniec sierpnia w hotelu Ozon" (1966).
Wydane w ub.r. "Dzienniki" Pavla Juračka pozwoliły z nowej perspektywy spojrzeć na dramatyczne losy, uwikłanego w zmagania z systemem i samym sobą , artysty. Na ich podstawie nakręcił film "Klucz do oznaczania karłów albo ostatnia podróż Lemuela Guliwera" (2002) Martin Šulik. "Dzienniki" i film Šulika pobudziły nową falę zainteresowania osobą Juračka i jego dziełem.

 

Moje Kino: Wiesław Myśliwski

Każdy kinoman nosi w sercu filmy, do których wielokrotnie wraca. Takie, od działania których nie sposób się uwolnić. Które atakują wyobraźnię, a także wpływają na nasze wybory i postawy. "Najważniejsze filmy naszego życia", jakby można powiedzieć trawestując tytuł słynnego utworu Williama Wylera. Wybitny pisarz Wiesław Myśliwski ("Kamień na kamieniu", "Nagi sad", "Pałac", "Widnokrąg") także przechowuje filmy nie do zapomnienia. I przedstawi swoje filmowe fascynacje w Zwierzyńcu. Ich bohaterami będą geniusze X Muzy: od Chaplina, poprzez Feliniego, Bergmana, Kurosawę, Bunuela, Menzla, Loseya po Wajdę i Herzoga. Będzie też okazja by pomówić o bardziej osobistych związkach pisarza z kinem i przedstawić dwie najlepsze adaptacje jego prozy: "Przez dziewięć mostów" Ryszarda Bera i "Klucznik" Wojciecha Marczewskiego.

 

Ludzie i mass media

Świat w minionym stuleciu stał się globalną wioską karmioną milionem informacji przez mass media: prasę, radio, telewizję, a od kilkunastu lat także Internet. Dzięki nim z łatwością można było przejąć rządy dusz - nie zawsze w słusznej sprawie.

Pierwszym artystą, który genialnie zrozumiał i wykorzystał potęgę mediów był Orson Welles. Najpierw dzięki słuchowisku radiowemu o najeździe Marsjan przestraszył połowę Ameryki, bo potem nakręcić "Obywatela Kane" - traktat o magnacie prasowym, który cynicznie wykorzystuje siłę swych gazet do marszu po trupach na szczyt kariery. Cena za "amerykański sen" będzie jednak ogromna. Kane to wierzchołek góry lodowej - takich jak on są, niestety, tysiące. Manipulują do woli faktami, tworząc iluzoryczną rzeczywistość, aby tylko wygrać osobiste, często ciemne interesy ("Dajcie sensację na pierwszą stronę", "Utracona cześć Katarzyny Blum", "Za wszelką cenę", "Człowiek pogryzł psa").

Jest na szczęście druga strona medalu - dziennikarze, którzy traktują swoją pracę jak misję. Nie muszą od razu zbawiać całego świata - na początek wystarczy zwykły ludzki odruch przyzwoitości bądź współczucia ("Aleja snajperów", "Za kamerą", "Wszyscy ludzie prezydenta").

Pośrodku są reporterzy gotowi ponieść nawet śmierć, aby tylko być w centrum wydarzeń, wszędzie tam, gdzie tworzy się historia ("Chłodnym okiem", "Rok niebezpiecznego życia").

Nie brak wśród dziennikarskiej braci outsiderów, którzy zwątpili w sens wykonywania tego zawodu - znużeni życiem i sobą dokonują często tragicznych wyborów ("Zawód reporter", "Network", "Ćma").

Pokazom będzie towarzyszyła dyskusja panelowa "Dyktatura czwartej władzy?" z udziałem czołowych polskich dziennikarzy.

 

Imprezy towarzyszące

RUSZYŁO NOCNE GRANIE

Pankharita - fascynacja Andami
"Pankharita" - to słowo w języku Indian Aymara oznacza "Różyczkę". Zespół powstał w Zamościu jako efekt zafascynowania grupki zapaleńców folklorem Ameryki Południowej. Od samego początku z całego bogactwa folkloru różnych regionów Ameryki Południowej zespół wybrał muzykę Andów, najwyższych gór na kontynencie, z jej przebogatą tradycją sięgającą czasów przedkolumbijskich. Z racji takiego wyboru trzon repertuaru stanowią melodie górskich regionów Boliwii, Peru, Chile, Ekwadoru, Kolumbii czy Argentyny, jednak nie przeszkadza to zupełnie w schodzeniu czasem z andyjskich ścieżek w inne, czasem zaskakujące, miejsca świata.

Osimira
Osimira to jeden z najbardziej oryginalnych zespołów z Białorusi grających muzykę inspirowaną dawną kulturą ludów białoruskich. Nastrój i klimat koncertów Osimiry, w których równie ważną rolę co niezwykła, pulsująca rytmem muzyka, odgrywa sceniczny przekaz i wygląd muzyków - to energetyczne muzycznie i barwne spektakle, nabierające charakteru archaicznego drum'n'base. 
Dali czadu! Żywiołowa Osimira z Białorusi niemal rozniosła Karczmę "Młyn". Zdaniem wielu słuchaczy był to, jak do tej pory, najlepszy nocny koncert tegorocznej Letniej Akademii Filmowej.

Monodram
Po raz pierwszy uczestnicy akademii trafili na teren przy tzw. Małym Stawie, który stał się nieoczekiwanie areną monodramu Aliny Czyżewskiej "Dziewictwo" opartego na prozie Witolda Gombrowicza. Młoda aktorka przypadła do gustu licznie zgromadzonej widowni, która gromkimi brawami podziękowała jej za spektakl rozegrany w tak niecodziennej scenerii. Zbudowany tym faktem rektor Piotr Kotowski zapowiada więcej podobnych eksperymentów - Zwierzyniec jest wszak dosyć rozległym miasteczkiem.

Drewutnia
Ich koncerty są żywiołowe i ekspresyjne. Porywają słuchaczy łemkowską, ukraińską i białoruską muzyką. Ośmiu muzyków z lubelskiego zespołu "Drewutnia" uwodzi słuchaczy od Lublina po Szczecin.
Połączyła ich w 1997 r. miłość do tradycyjnej muzyki ludowej. Fascynowały ich zwłaszcza pieśni z terenów, gdzie stykają się i przenikają tradycje dawnych kultur Rzeczpospolitej. Aby ukierunkować swoje fascynacje, stworzyli kapelę "Drewutnia" i zaczęli koncertować. Na początku w Lublinie, potem - w całym kraju. Wszędzie przyjmowani byli entuzjastycznie, a na różnych festiwalach i przeglądach spadał na nich deszcz laurów - zdobyli nagrody m.in. w 2000 r. na Festiwalu Nowa Tradycja, Festiwalu Kultury Ekologicznej, a ostatnio na Ogólnopolskim Festiwalu Kolęd i Pastorałek. Nagrali i wydali już cztery albumy CD. Ich najnowsza, piąta płyta, ukazała się w maju tego roku.
W programie koncertowym "Drewutni" oprócz radosnych, często żartobliwych pieśni i przyśpiewek ludowych, znajdują się przejmujące i rozbudowane dramaturgicznie utwory nawiązujące do tradycyjnych opowieści ludowych z Łemkowszczyzny, Ukrainy i terenów południowo-wschodniej Polski. "Drewutnia" stosując rozbudowane, tradycyjne instrumentarium oraz śpiewy wielogłosowe zachowuje klimat, nastrój i  piękną melodykę tych znanych niegdyś piosenek ludowych.