4. Letnia Akademia Filmowa,

10-17 sierpnia 2003

 

Akademia wysoko ceni kino rosyjskie (dawniej radzieckie). W Zwierzyńcu osobiście gościli Lidia Fiedosiejewa-Szukszyna i młody, zdolny, choć już zmanierowany, Walerij Todorowski. Na ekranie kina „Skarb” pojawiło się kilkadziesiąt  filmów podpisanych przez twórców zza Buga. Nic więc dziwnego, że rektor Piotr Kotowski postanowił zagiąć parol na mistrza Andrieja Konczałowskiego. Decydujące podejście nastąpiło podczas festiwalu w Karlowych Warach, gdzie był pokazywany ostatni film reżysera „Dom wariatów”. Zacytujmy słowa rektora o kulisach dotarcia do słynnego twórcy: – Dopadam mistrza w kuluarach i mówię o tym, że dobrze go w Polsce pamiętamy z czasów, gdy jego filmy regularnie gościły na naszych ekranach, że bardzo cenimy sobie jego twórczość i chętnie odnowilibyśmy z nią znajomość, zwłaszcza że wyrosło nowe pokolenie kinomanów, dla których jego nazwisko jest tylko legendą z podręczników historii kina. Dostrzegam, że przyjmuje to wszystko nieobojętnie. Czekam jednak z niepokojem na odpowiedź: Uda się czy nie? – Znajesz – mówi w końcu – u mienia maładaja żena, ja obieszczał wziat jejo w otpusk w Italju”. Rozumiem, z młodą żoną jeszcze nikt nie wygrał. Mistrz nie dojechał (obecne były tylko jego filmy – w sumie aż 10 tytułów) – na szczęście wszystko inne możemy zapisać na plus.

Czwarta Akademia pobiła wszelkie rekordy – w weekendy przyjeżdżało na seanse i koncerty drugie tyle osób, co mieszka w Zwierzyńcu (3,5 tys.). Zdobycie miejsca w salach projekcyjnych i do spania graniczyło z cudem. W tej sytuacji mogliśmy zrobić tylko jedno, czyli natychmiast myśleć o kolejnej odsłonie Akademii.  Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że katalog liczył tym razem 144 strony.


Film jest snem

Na początku był sen. Kino zaś jest niejako przedłużeniem tego niewytłumaczalnego do końca stanu halucynacji rozgrywającej się w naszej podświadomości. Aktem zbiorowej hipnozy, jakiej z lubością poddajemy się w ciemnej sali kinowej. Struktura filmu nawiązuje wprost do struktury marzenia sennego.
Sny fascynują od dawna nie tylko filmowców, ale to właśnie film najbliższy jest ich poetyce. Są reżyserzy, którzy wręcz kolekcjonują sny by przekładać je następnie na filmowane kamerą historie i obrazy. Tak postąpił chociażby Luis Bunnuel w "Psie andaluzyjskim" (1928), który wspólnie z Salvadorem Dali nakręcił ciąg scen ze snu surrealisty. Z kolei Akira Kurosawa swoje "Sny" (1990) ulepił z najbardziej niezwykłych sennych opowieści, jakie zdarzyło mu się wyśnić.
Konwencja snu bywa często stosowanym chwytem organizującym filmową narrację. David Lynch w "Głowie do wycierania" (1976) wciąga widzów w niekończący się koszmar, z którego równie trudno się wyrwać, jak ze złego snu. W "Zeszłego roku w Marienbadzie" (1961) Alain Resnais oprowadza widzów po wyszukanym labiryncie snu. Natomiast bohater filmu "Po godzinach" (1985) Martina Scorsese niczego tak nie pragnie, jak w końcu się obudzić. Sny o podłożu erotycznym zaprzątają zaś wyobraźnię bohaterek filmów "Piękność dnia" (1967) Luisa Bunuela oraz "Bestia" (1975) Waleriana Borowczyka.
Luis Bunnuel, często odwołujący się w swoich filmach do konwencji snu, tak komentuje ich wzajemne podobieństwo: Kino to najlepszy instrument, aby wyrazić świat snów, emocji, instynktów. Mechanizm powstawania obrazów filmowych jest, jeśli spojrzy się na jego funkcjonowanie, ze wszystkich środków ekspresji ludzkiej najbliższy pracy uśpionego umysłu. Film wydaje się niezamierzoną imitacją snu. Ciemność, która ogarnia salę odpowiada w jakiejś mierze czynności zamykania oczu. I w tym momencie rozpoczyna się na ekranie i w głębi widza nocna wędrówka w nieświadomość.

 
 
 

Kino Walii

Niewielu chyba ludzi zajmujących się filmem podejrzewa fakt istnienia kinematografii walijskiej. Głównie chyba dlatego, że filmy wyprodukowane w Walii pojawiają się na międzynarodowym forum pod wspólną etykietą "Made in England". Jest to oznakowanie cokolwiek mylące. Kino Walii, choć egzystujące skromnie w cieniu potężnej kinematografii brytyjskiej, wiedzie dość stabilny i artystycznie interesujący żywot. O narodzinach kina walijskiego zaczęto mówić przy okazji premiery "Żołnierzyka" (1986) Karla Francisa. Odrębność tego filmu na tle produkcji brytyjskiej przejawiała się nie tylko w tym, iż mówi się w nim po walijsku. Decydujący okazał się przedstawiony w tym filmie walijski punkt widzenia na brytyjsko-irlandzki konflikt, stawiający bohatera tego filmu, Walijczyka ubranego w angielski mundur w dyskomfortowej podwójnej roli: okupanta i ofiary.
Ta niewielka kinematografia, już wkrótce po festiwalowych sukcesach filmu Francisa, przyciągnęła baczniejszą uwagę, a to za sprawą aż dwóch w ciągu dekady nominacji do Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych! Pierwszy z nich, "Hedd Wyn" (1992) Paula Turnera przypomniał historię kultowego walijskiego poety, którego los zawiódł w okopy na froncie I wojny światowej. Drugi - "Solomon i Gaenor" (1998) Paula Morrisona to wzruszająca historia miłości "niemożliwej" Walijki i żydowskiego domokrążcy, rzucona na niespokojne historyczne tło początku ubiegłego wieku. To nie jedyne zresztą walijskie przymiarki do Oscara - nominacje dostały też dwa filmy animowane: "Sławny Fred" (1997) Joanny Quinn oraz "Opowieści kanterberyjskie" (1998) Christophera Grace'a i Jonathana Myersona.
Natomiast angielscy krytycy filmowi uznali "Noc w blasku księżyca" (1991) Endafa Emlyna, oniryczną opowieść o podróży do mrocznych tajemnic dzieciństwa, za "jeden z najlepszych filmów wyprodukowanych na wyspach brytyjskich w latach 90."

 

Literackie inspiracje: Czingiz Ajtmatow

Ten z pochodzenia kirgiski pisarz (dziś mieszkający w Szwajcarii) przez ponad trzy dekady był bodaj najpopularniejszym autorem współczesnym, którego utwory najczęściej przenoszono na ekran. Przyczyna ekranowej mody na Ajtmatowa ma zapewne źródło w wydawniczym sukcesie jego prozy nie tylko w byłym Związku Radzieckim, ale także poza jego granicami.
Nie bez znaczenia są też walory samych powieści, wyróżniających się żywą dramaturgią, ostrością konfliktów, ale też liryzmem, umiejętnością plastycznego opisu przyrody, uczuć, namiętności i charakterów ludzkich. Nic dziwnego, że w literaturze Ajtmatowa tak wielu filmowców dostrzegło znakomity materiał na film. Co równie ważne, utwory kirgiskiego twórcy z zabiegów adaptatorów wychodziły na ogół obronną reką. Inna sprawa, że ekranizacji podejmowali się głównie utalentowani i wrażliwi filmowcy. To właśnie literacki tekst Ajtmatowa wybrał sobie na swój debiut Andriej Konczałowski. "Pierwszy nauczyciel" (1965) traktuje o zmierzchu tradycyjnego aułu pod wpływem ciśnienia historii. "Dżamila" (1969) Iriny Popławskiej - oparta na opowiadaniu pod tym samym tytułem, które Louis Aragon nazwał "najpiękniejszą opowieścią miłosną we współczesnej literaturze" - opisuje trudne, powikłane uczucie, jakie musi przeciwstawić się rozmaitym tabu. Wybitny operator, Siergiej Urusiewski (autor zdjęć m. in. do filmów "Czterdziesty pierwszy" i "Lecą żurawie") też postanowił zmierzyć się z prozą Ajtmatowa. "Żegnaj, Gulsary" (1969) opowiada o wspólnym losie czowieka i konia, złączonych ze sobą na dobre i złe. "Biały statek" (1975) Bołotbeka Szamszyjewa wnika w świat dziecięcej wyobraźni, gdzie brutalna rzeczywistość styka się z magią mitycznego świata. Do całkowicie mitycznej krainy plemienia na wymarciu, rządzącego się surowymi prawami, prowadzi widzów Karen Geworkian w filmie "Łaciaty pies, biegnący skrajem morza" (1990), nagrodzonego Grand Prix na MFF w Moskwie.

 

Klubowy karnet

W cyklu pod tym hasłem zaprezentujemy filmy o jakich się mówi, laureatów międzynarodowych festiwali, artystyczne wydarzenia w kinie światowym ostatniego sezonu. Znajdą się wśród nich tak głośne tytuły, jak:

  • Daleko od nieba reż. Tod Haynes, USA 2002 (nagroda za rolę kobiecą dla Julianne Moore na MFF w Wenecji '2002; nominacje do Oscara '2002 za rolę kobiecą (J. Moore), scenariusz, zdjęcia i muzykę)
  • Goodbye, Lenin reż. Wolfgang Becker, Niemcy 2002
  • Hero reż. Zhang Yimou, Chiny 2002 (nominacja do Oscara '2002 za najlepszy film zagraniczny)
  • Miasto Boga reż. Fernando Meirelles, Brazylia 2002 (nominacja do Złotego Globu '2002 za najlepszy film zagraniczny)
  • Naqoyqatsi reż. Godfrey Reggio, USA 2002
  • Siostry Magdalenki reż. Peter Mullan, Anglia/Irlandia 2002 (Złote Lwy na MFF w Wenecji '2002)
  • Zabawy z bronią reż. Michael Moore, USA 2002 (Nagroda specjalna na MFF w Cannes '2002; Cezar '2002 za najlepszy film zagraniczny; Oscar '2002 za pełnometrażowy film dokumentalny).

 

Mistyfikacje Petra Zelenki

Petr Zelenka należy do młodej generacji czeskich reżyserów - takich jak Jan Svěrák, Jan Hřebejk, Sasa Gedeon, David Ondřiček, Vladimir Michálek czy Alice Nellis - którzy w ostatnich latach wnieśli ożywczy ton do rodzimej kinematografii. Zelenka nie tylko reżyseruje, pisze też "odlotowe" scenariusze, z których część powierza do realizacji kolegom (m.in. scenariusz do wielkiego przeboju "Samotni" Davida Ondřička wyszedł właśnie spod pióra Zelenki).
Już pierwszy kinowy film "Mňága - Happy End" (1996) przyniósł ulubioną metodę konstruowania ekranowej opowieści przez Zelenkę, opartą na zręcznej mistyfikacji. Szefowie wytwórni płytowej chcą wylansować grupę rockową złożoną z przypadkowych amatorów. Tyle, że grupa wymyślona dla potrzeb filmu, po jego sukcesie... też zrobiła karierę.
Inaczej rzecz się ma z największym hitem na czeskich ekranach ubiegłego sezonu - "Rokiem diabła". Popularny bard, Jaromir Nohavica, gra tu samego siebie, upadłego artystę, którego anioł stróż dopinguje w walce z nałogiem i pomaga mu wrócić na estradę. Ścieżka dźwiękowa z tego filmu zyskała w Czechach status Platynowej Płyty, a sam film otrzymał Grand Prix na ubiegłorocznym festiwalu w Karlowych Warach.
Style i konwencje miesza z powodzeniem Zelenka w "Guzikowcach" (1998). Jego czarna komedia czerpie obficie zarówno z klasycznej szkoły czeskiej, jak też z Bunuela i Jarmuscha. A jej akcja rozwija się równolegle po obu stronach globu.

 

Próba pustyni

Motyw pustyni, bardzo nośny w literaturze czy malarstwie, z powodzeniem sprawdza się także w kinie. Człowiek wciągnięty w niekończącą się przestrzeń piasku poddany zostaje doświadczeniu wyjątkowemu. To jedno z najbardziej ekstremalnych wyzwań jakie przyroda rzuca człowiekowi. Ale przecież raz po raz znajduje się śmiałek, który podejmuje ryzyko zmierzenia się z nią. Pustynia kusi, bo jej groźne piękno działa jak narkotyk. Gra idzie często o najwyższą stawkę, ale grający ma wszak jakieś szanse.
Już kino nieme odkryło wizualne i dramatyczne walory tkwiące w obrazie pustyni. Zdana głównie na siebie bohaterka filmu "Wicher" (1928) Victora Sjöstroma właśnie wiecznym piaskom chce powierzyć tajemnicę morderstwa. Nadaremnie jednak próbuje uczynić pustynię wspólnikiem zbrodniczego czynu.
Pustynia przyciąga nie tylko globtroterów, awanturników i poszukiwaczy nowych wrażeń. Jest też ulubionym miejscem mistyków i kandydatów na świętych. Dla wielu doświadczenie pustyni jest czymś fundamentalnym, bo zawiera się w nim pokuta i poszukiwanie. A także walka z samym sobą i z własnymi słabościami. Dlatego udaje się tam też tytułowy "Szymon Słupnik"(1965) z filmu Luisa Bunuela.
Na miejsce ucieczki od zgiełku cywilizacji wybrali ją również członkowie załogi twierdzy wojskowej stojącej na skraju "Pustyni Tatarów" (1976) w obrazie Valerio Zurliniego. Wróg, który miał wyłonić się z pustynnych piasków nigdy nie nadchodzi, służba zaś upływa latami na monotonnym wyczekiwaniu. Wszystko przemija. Z wyjątkiem pustyni.
Pustynia może też być miejscem do życia. Daje schronienie, wodę i pożywienie tym, którzy potrafią nauczyć się trudnej sztuki koegzystencji z nią. A wszystko to za cenę dramatycznego zmagania się z nią o przetrwanie, jak w filmie "Woda, wiatr, piasek" (1989) Amira Naderiego.
Czego szukają natomiast na bezkresnym pustkowiu dwaj przyjaciele w filmie "Gerry" (2002) Gus Van Santa,zanim zgubią na dobre powrotną drogę do cywilizacji? Może tego, co Evdokimov nazywał pustynnym teatrem cieni, z całym arsenałem fantasmagorii, tyle że cienie nie odbijają rzeczywistości na zewnątrz, lecz są projekcją wewnętrznego życia człowieka.

 

Przypadki  Andrieja Konczałowskiego

Jeden z najbardziej znanych i cenionych w świecie rosyjskich reżyserów, Andriej Konczałowski, dał się zrazu poznać jako twórczy adaptator literatury, zarówno tej klasycznej ("Szlacheckie gniazdo" /1969/, "Wujaszek Wania" /1971/) jak i współczesnej ("Pierwszy nauczyciel" /1965/). Jeszcze większe uznanie przyniosły mu współczesne filmy: "Syberiada" (1978) - epicki fresk o burzliwej historii pierwszej połowy ubiegłego stulecia, która toczy się wprawdzie gdzieś nieprawdopodobnie daleko od zagubionej w tajdze osady, ale w końcu i tutaj docierają jej złowieszcze echa; "Romanca o zakochanych" (1974) - nieśmiertelny temat zrealizowany z przysłowiową rosyjską wylewnością; "Historia Asi Klaczinej, która kochała, lecz za mąż nie wyszła" (1967/88) - zrywający ze stereotypami obraz kołchozowej rzeczywistości.
"Syberiada", nagrodzona Cannes, utorowała Konczałowskiemu drogę do Hollywood. W starciu z tamtejszym systemem produkcji nie zawsze wychodził obronną ręką, tym niemniej kilka filmów z tego okresu ("Kochankowie Marii" /1984/, "Uciekający pociąg" /1985/) należy do najlepszych w jego filmografii.
Po powrocie do Rosji zastał swój kraj w całkowicie odmiennej rzeczywistości doby pieriestrojki, gdzie początkowo euforia i nadzieja zderzyły się z falą społecznych rozczarowań i frustracji. Dał tej sytuacji wyraz na ekranie - w filmie "Kurka Riaba" (1994). Po dłuższej przerwie, w ubiegłym roku ponownie stanął za kamerą. Jego ostatni film, "Dom wariatów", dotyka bolesnego, zdającego się nie mieć rozwiązania, problemu rosyjsko-czeczeńskiego.

 

Węgierskie nadzieje

Z kinem bratanków, od czasu ustrojowej transformacji, urwał nam się stały kontakt. Sprzed tego momentu zostało nam w pamięci jedynie kilka nazwisk dawnych mistrzów. A tymczasem zaczyna dochodzić do głosu nowe pokolenie reżyserów, już teraz zmieniających utrwalone oblicze tej kinematografii.
Największym sukcesem węgierskiego kina w ostatnim czasie okazała się debiutancka "Czkawka" (2002)Pálfi Györgya, nagrodzona w ubiegłym roku Europejską Nagrodą Filmową za odkrycie roku. Oryginalność tego filmu polega na tym, że łączy w opowieści, pozbawionej praktycznie dialogu, wzajemne przenikanie pomiędzy światem ludzi a przyrody - ożywionej i nieożywionej.
"Nocne marki" (2002)Miklaziča Bence "zapożyczyły się" - ale z umiarem - u "Samotnych" Davida Ondřička. Podobieństwo tkwi głównie w mozaikowej konstrukcji historii kilku postaci, błąkających się nocą po Budapeszcie.
Gábor Dettre w "Obłoku nad Gangesem" (2002) pokazuje z fizjologiczną dosadnością proces biologicznej degradacji narkomana. I walkę o jego ocalenie, toczoną z determinacją przez, w pewien sposób, zafascynowaną nim kobietę.
Niesamowity film, poczęty z ducha utworów Wong Kar-Waia czy Almodóvara nakręcił József Pacskovszky. "Kolor szczęścia" (2003) to film, który nie daje się łatwo streścić. Jest za to piękny, bajkowy, wysmakowany plastycznie, pełen fantazji i błyskotliwych pomysłów.
Nowa fala już wzbiera na Dunaju.

 

Imprezy towarzyszące

Tradycją dotychczasowych wydań Letniej Akademii Filmowej były imprezy towarzyszące: koncerty i spektakle. Nie inaczej będzie i w tym roku. Dla uczestników LAF wystąpią połączone teatralne grupy Teatr Provisorium i Kompania Teatr z głośnym spektaklem "Ferdydurke" według Witolda Gombrowicza.

Przedstawienie to doczekało się nie tylko wielu znakomitych recencji, ale zebrało też worek nagród na festiwalach w Polsce i w Europie. Znakomicie zostało również przyjęte na tournée amerykańskim. Recenzent "The Villaga Voice" tak je rekomenduje: "Ferdydurke" jest oszałamiającą teatralną realizacją, przyprawiającą o zawroty głowy. Najlepiej po prostu zapiąć pasy i przygotować się na niezłą jazdę".

Na uczestników LAF czekają też tradycyjne koncerty o północy w klubie festiwalowym Karczma Młyn. W tym roku wystąpi m.in. czeska Benedikta. Muzycy z czeskich Moraw zagrali najlepszy koncert w Zwierzyńcu w ubiegłym roku, czego konsekwencją jest ponowne zaproszenie. Grają żywiołowo tematy z morawskiego folkloru oprawione współczesną aranżacją. Na drugim biegunie plasuje się grupa Eliezer, która wykonuje muzykę Żydów sefardyjskich, wzbogaconą o orientalne rytmy. Natomiast grupę Terne Chave tworzą romscy muzycy, którzy z dużą zręcznością grają muzyczny melanż muzyki rdzennie cygańskiej z np. latynoską bossa novą.